Pojawiła się nagle wybuchając spod ziemi krokusami, przebiśniegami, nieśmiałą trawą, a na drzewach i krzewach uroczymi zawiązkami zieleni, które miejscami przypominają lukrowane pączki. Świergot jej skrzydlatych zwiastunów od kilku tygodni wypełnia parki, ogrody, lasy, pola, skwerki i osiedlowe alejki. Ptaki prześcigają się w swych trelach, stroszą i wygładzają piórka, zbierają gałązki, pęczki sierści, patyczki, suche liście, korzonki, mech, wiją gniazda i szukają partnerów. Rankiem na trawniku przydarzył się szron, ale w południe słońce odważnie dociera do pęczniejących w ziemi nasion, do mikrych listków i przebudzonych konarów. Zrzucamy szaliki, czapki z głów, zapinamy w płaszczu jeden guzik mniej, dajemy stopom oddychać w lżejszych butach, mrużymy oczy od nadmiaru nieoczekiwanego światła. Zatrzymuję się pod drzewem i przysłuchuję miłosnej pieśni płynącej między gałęziami. Pozwalam powiekom opaść bezwładnie, uśmiecham się, przeciągam się wewnątrz. Doznaję wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz