środa, 29 lutego 2012

Dzień, który gdzieś się posiał…

…i teraz właśnie wschodzi. Raz na cztery lata wychodzi z ukrycia i pokazuje się w pełnej krasie. Przez niektórych wyczekiwany, przez innych traktowany jak kolejny dzień w ich życiu. Są ponoć tacy, którzy obchodzą urodziny raz na cztery lata, 29 lutego, bo kiedy tej daty nie ma w kalendarzu, po prostu nie świętują. Zatem dzisiejszym solenizantom – niech się darzy! Oraz tym, urodzonym 30 lutego w 1930 i 1931 roku w Związku Radzieckim, bo o 30 dniu lutego pewnie mało kto pamięta…
O roku przestępnym każdy lub prawie każdy słyszał, ale o sekundzie przestępnej? Ja na przykład nie słyszałam aż do dziś i od razu dzielę się tą informacją z tymi, którzy też nie słyszeli. 30 czerwca 2012 taka właśnie sekunda przestępna ma być dodana do czasu. Zainteresowanych tematem odsyłam do źródeł.
Rozważania o czasie przypomniały mi, aby powrócić do czytania książki "Światło. Czas. Transcendencja" pod red. Izabeli Trzcińskiej. Może coś mi się rozjaśni, a z czasem może nawet zacznę odbywać transcendentalne podróże w zakrzywionej czasoprzestrzeni…

poniedziałek, 27 lutego 2012

Haiku - moje szkice

kot psa taksuje
krzesło tęskni za stołem
koc tuli sofę
*
the cat rates the dog
the chair pines for the table
(a) blanket hugs a couch

niedziela, 26 lutego 2012

Haiku - moje szkice

słońce radosne
śniegowa chmura spada
na nieba lazur 
*
the Sun full of cheer
the snow cloud is falling down
on the sky's azure

sobota, 25 lutego 2012

Aforyzmy * Aphorisms

"Najlepszym kowalem swojego losu jest ten, 
kto potrafi przekuć złote myśli na stalowe nerwy i żelazną dyscyplinę"
*
"The best blacksmith of her/his own destiny is the one
 who can forge steel nerves and iron discipline of golden sentences"

piątek, 24 lutego 2012

Haiku - moje szkice

deszcz śnieg roztopił
wyrosły krecie kopce
na burej łące
*
the rain's melted snow
the mounds of the mole have grown
on the dun meadow

sobota, 18 lutego 2012

Moje pierwsze warsztaty tańca butoh * My first butoh dance workshops

Moje pierwsze warsztaty tańca butoh to „Tańcząc wgłąb siebie”. Odbyły się one 10 grudnia 2011 roku w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Warsztaty prowadziła Aleksandra Capiga-Łochowicz, autorka książki pt. „Bunt ciała. Butoh Hijikaty”. Dzielę się tym, co do mnie „przyszło” podczas tych warsztatów (wersja angielska poniżej / the English version below).


Podłoga.  Jest oparciem. Przylegam do niej. Ale też odpycham się od niej. Przenoszę nogi na jedną stronę ciała, rękę odchylam w drugą stronę. Naciągam, przekraczam granice.
Jestem piąstką niemowlęcia. Szukam po omacku, na oślep. Szukam świadomie. Pięść gniewu. Pięść bólu. BEZRUCH.  Bezpieczna pozycja. POZYCJA „DZIECKO”. Przywołuję spokój. SZLOCH. Buduję wewnętrzną kołyskę.
Zero walking. Bardzo powolne, „ledwochodzenie”. Jestem kwiatem. Niezapominajką. CYKL ŻYCIA. Ulga po śmierci.
Między stopami i dłońmi mam żyłkę, która ogranicza moje ruchy. Jestem marionetką. Od czubka głowy do łona jest nić, która tężeje. Unieruchamia mnie zupełnie. Nie odnajduję się w nowej sytuacji. Poruszam się z trudem, aż staję zupełnie.
Wybór spośród 2 dróg życiowych. Wszyscy ruszyli, jedna osoba zdążyła wrócić. Wiem, dokąd chcę iść, ale nie wiem jak. W końcu się podnoszę z krzesła (to było najtrudniejsze) i idę śmiało, tak też wracam. Kroki są odważne, bez wahania.
Z pozycji leżącej powoli się podnosimy, prawie niewidocznie. „Czuję” (WIDZĘ), jakbym wychodziła z WODY na LĄD po raz PIERWSZY. Czuję ten pierwszy oddech. Zimny, ostry, przenikliwy. Mimowolne łzy radości, niemal uniesienia.
Jestem zardzewiałym robotem, skrzypię. Jestem dzwonkami feng shui – WIATR i WODA.  Jestem deszczem. Jestem morzem. Jestem deszczem spadającym do morza. Nie czułam się ziemią, ani ogniem. Nie odczułam śmierci w sposób trudny.
Ślizgam się po podłodze, czołgam, nie idę do przodu. Odczuwam lęk przed „powstaniem” z czworaków.
Butoh przeplatane z disco. „Wstydzimy się” rytmicznych ruchów disco. Butoh wydaje się bardziej naturalnym ruchem.
Jestem drzewem. Zwieszam konary. Usycham. Jestem drzewem obsypanym liśćmi i kwieciem. Utulam swe wewnętrzne dziecko. Szumię na wietrze.
---------------------------------------------------------------------------------------
„Dancing deep  into yourself” were my first butoh dance workshops. They took place on 10th December 2011 at the Manggha Centre of Japanese Art and Technology. The workshops were led by Aleksandra Capiga-Łochowicz, the author of the book “The body’s rebellion. The butoh of Hijikata”. I share with you what "came" to me during those workshops. 


The floor. It is my support. I fit tight to it. But I push it away at the same time. I move my legs on one side of my body, I pull my arm in a different direction. I stretch, I cross the limits.
I am a fist of an infant. I feel around with it, blindly. I search consciously. A fist of anger. A fist of pain. STILLNESS. A safe position. “CHILD POSE”. I summon calmness. SOBBING. I build an inner cradle.
Zero walking. Very slow, “barelywalking”. I am a flower. Forget-me-not. THE LIFE CYCLE. Relief after death.
I have a line joining my palms and feet which limits my movements. I am a puppet. There is a thread that sets between the top of my head and my womb. It immobilizes me totally. I cannot pull myself together in this new situation. I move with difficulties until I stop completely.
The choice between 2 life paths. Everybody started but me, one person managed to come back. I know where to go but I do not know how to do it. I rise from a chair at last (that was the most difficult thing) and I walk forward boldly, I come back in the same way. My steps are brave, without hesitation.
We rise from a lying position very slowly, almost invisibly. “I feel” (I CAN SEE IT) like I am coming out of WATER on the LAND for the FIRST TIME. I feel that first breathe. A cold, rough and piercing one.  Involuntary tears of joy, almost rapture.
I am a rusty robot, I creak. I am feng shui wind chimes – THE WIND and THE WATER. I am the rain. I am the sea. I am the rain falling onto the sea. I did not feel like THE EARTH nor THE FIRE. I did not feel death in a difficult way.
I glide on the floor, I crawl on it, I do not move forward. I feel afraid of “rising” from all fours.
Butoh mixed with disco movements. We are “ashamed of” rhythmic disco movements. Butoh seems to be the more natural way of moving.
I am a tree. I hang boughs. I wither. I am a tree covered with leaves and blossom. I cuddle my inner child. I rustle in the wind.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Haiku - moje szkice

dym z orchidei
czas wędruje po liściach
a prim do be prim
*
smoke from the orchid
the time rambles through the leaves
A prime to B prime

czwartek, 9 lutego 2012

Haiku - moje szkice

mróz zachmurzony
śnieg pada nieustannie
powraca zima
*
overclouded frost
it's snowing incessantly
winter's coming back
*
welon ze śniegu
kładzie na ziemi cicho
zimowa panna
*
the veil made of snow
put on the ground silently
the winter maiden

środa, 1 lutego 2012

Haiku - moje szkice

minus szesnaście
w powietrzu iskry lodu
i uśmiech Słońca
*
three point two degrees
in the air sparkles of ice
the smile of the Sun
*
mroźno aż skrzypi
krew gęstnieje zbyt szybko
ciała się kurczą
*
frostily till it creaks
the blood gets thicker too fast
the bodies get shrunk